|
Bajka o programistach Wampir gród nękał, padło wiedźminów ze trzystu Na koniec przyszło wezwać samych programistów Gdy tę wieść otrąbiono na gmin strach padł blady Pytano zali nie ma w rzeczy innej rady Wszak ci od dawna w gminie człowiek jest nieczysty Jeśli bodaj odzienia dotknie programisty Na Swaroga, Perkuna, Trygława, Pochwista Któż wie czy wampir gorszy czyli programista!? Jęk się rozlega wkoło, słychać płacz perlisty Ostatnia dola, żeśmy w rękach programisty Wszak wiedźmin eliksirem zwykł uczucia gasić Ale uczuć nie znają programiści nasi Do ich cechu po próbach przyjmowano srogich Na których jeden z drugim trzy dni skrypty robił Tak to bezduszne monstrum straszne w każdym calu Chodzi po świecie czyli jak mówią "realu" I w tajemnym języku do siebie gadają Którego wszakże ludzie poczciwi nie znają Żyło ich trzech podówczas na dzikim pustkowiu Chowano się przed nimi i w pełni i w nowiu Jeden był Enterycjusz spod ciemnego znaku Powiadano, że myślał i przez sen w brejnfaku Drugi Polimorfacy od Jasnej Cholery Mówiono, że w łajtspejsie pisuje drajwery Trzeci był najstraszniejszy, zwany Kernelerzem Co pisał biblioteki prosto w asemblerze Jeden gorszy niż drugi, raz jeden widziałem Kernelerza na oklep pędzącego cwałem Zgadłem, że kto raz widział takiego człowieka Może tylko się modlić, nie ma co uciekać Sztuka pisania skryptów, sztuka walki skryptem Była już zaniechana, choć niejeden cichcem W zwadzie karczemnej skryptem cisnął w przeciwnika I nim go straże złapią wnet w ciemnościach znika Programista dwa razy w rękę nie zabiera Tego samego skryptu, lecz pisze od zera Właśnie dziś miał przyjechać wezwany przez kniazia Ów czarci pomiot, który widokiem przeraża Heroldowie trąbili na wyniosłych wieżach Drżąc ze strachu strasznego przyjście Kernelerza Plebs się pochował w chatach na to dziwowisko Zamawiając uroki przeciw programistom Kernelerz kroczył środkiem grodziska ponury Jedynie dwóch wiedźminów miauknęło nań z góry Bo wiedźmin, chociaż strzałę może odbić w locie Na ów widok przyjmuje obyczaje kocie I kocimi oczyma pogląda nań w strachu A gdy ów pójdzie długo nie może zejść z dachu Kernelerz wszedł na kasztel i napotkał kniazia Wokół niego zemdlona leży w zbrojach straża Wielki kanclerz ze strachu sztuczną szczękę zronił Gdy zoczył Kernelerza tylko się ukłonił "Login" - ryknął Kernelerz, stojąc jak przed gminem "Otom jest na wezwanie, nędzne lamerzyny!" Nagle umilkł i tylko odbija sklepienie Nikt nie odrzekł na straszne jego pozdrowienie "Wampir was pono boli, nędzne nieznaperle" "Zapłacicie mi wprzódy, klikacze obmierzłe" Obelgą jest największą, którą pewnie znacie Jest aby programista kogo zwał "klikaczem" Od tej obelgi jedną tylko gorszą znają Znaczącą "taki, który nie pisze w wi-aju" Kniaź wziął się na odwagę i chrząknąwszy gada "Witamy wielmożnego nam mości sąsiada" "Pana który sam jeden poznał protokoły" "Który pisał programy nim poszedł do szkoły" "Który poznał kernela tajniki nieznane" "Który pisze binarki już skompilowane" Wśród tych tytułów, które wyrzekł mową płynną Bo grzeczność wszystkim winna, lecz każdemu inną Nie zabrakło też listy przewag Kernelerza Której się kniaź był uczył codzień jak pacierza Wreszcie dotarł do miejsca, w którym za ubicie Wampira mu obiecał i dostatnie życie I pół królestwa w darze, w dziedzictwie koronę I (dodał nieco ciszej) królewnę za żonę Gładko łykał Kernelerz słów kniazia potoki Dopiero przy królewnie groźnie łypnął okiem Podumał nieco, widać, że wybiera słowa Wreszcie spytał, czy da się ją wyinstalować Kniaź się pod wąsem śmieje, choć się kłania pięknie Czuje, że jesiotr połknął zapewne przynętę Bo programiści, smoki i inne stworzenia Choć skarbów chciwe złota nie zwykły doceniać I chociaż programiście czasem się zdawało Że mu godziwie płacą, to płacili mało Wreszcie ruszył Kernelerz do karczmy dla wczasu Siadł za ławą i drzemie, jeno miecz odpasał A na plecach miał srebrny, drogo wysadzany Kompilator wampirzą skórą ozdabiany Karczmarz z ukłonem mówi, że wieczerzać pora I czy by nie zdjął płaszcza i kompilatora Ów nim w powietrzu świsnął i za plecy wraża Bystrzej nim spadły wąsy i spodnie karczmarza Nareszcie wyjął laptop, kazał dać wieczerzę Bo programista nigdy nic do ust nie bierze Jeśli na klawiaturze nic nie może pisać Z głodu umrze, choć przed nim stoi pełna misa Skończył wieczerzać, mruknął, bo każą zwyczaje Narzekać, że jedzenie im pisać nie daje Przeciągnął się, płaszcz zrzucił na obraz potwora Odpasał miecz i imał się kompilatora A było to sążniowej długości narzędzie Straszne w boju, gdy fechtów kto sztukę posiędzie Zaczym począł krzyżową i powietrze świsło Patrzcie, może ostatnim jest on programistą Cios kradziony, cios prosty, nawet cios mopanku I tak siekąc powietrze klingą bez ustanku Zjeżył się w sobie, zebrał i nasrożył cały Gdy kmiecie przerażone przez okna patrzały Nareszcie w okno pięścią Kernelerz przyłożył "Nie zniosę okien żadnych" ryknął karczmarzowi Jako odwieczny zwyczaj każe programistom Nie spać przy oknie, które jest siłą nieczystą Wreszcie wyszedł na łowy, kompilator w ręku Wampir go widział, wprawdzie zwątpił o swym szczęściu Przecie wampirzym księciem był i rzecz nienowa Ma dyplom, że się takoż uczył programować Sądził się programistą, lecz gdy zoczył wroga Poczuł, że to już może jest ostatnia droga Spróbował czaru, sieknął wampirzymi kłami Usłyszał tylko "Enter", nakrył się nogami Wstał, rzucił się na oślep wampir rozsrożony Wróg nagle stał się rutem, odpalił demony Na powrót stał się sobą, ale walczą biesy Zmniejszają wampirowi priorytet procesy Ów pazurami głowy programisty sięga Lecz tą razą zawiodła go wampirza ręka Choć tej sztuki wielokroć na ludziach próbował Lecz takich, którzy nie umieli kompilować Głupi wampirze, gdybyś na cmentarzu siedział Pewnie by programista o tobie nie wiedział Ów otarł kompilator, wampira precz cisnął I krok skierował w stronę gdzie stało grodzisko Niewiele dziejopisy wiedzą o tym pewnie Czy mu wytłumaczono, co mu po królewnie Z Kompilatorem poszedł był w daleką drogę Więcej o Kernelerzu powiedzieć nie mogę
2021-09-17 17:20:53.0yikes
|
|